Nużeniec oczny. Historia przypadku. Magda, wiek 26 lat.
Historia mojej choroby rozpoczęła się w grudniu 2013 roku. Poczułam dziwne kłucie i ból w lewym oku, które bardzo szybko minęło. W lutym 2014 roku dyskomfort zaczął być bardziej intensywny i nie do wytrzymania. Zapisałam się do okulisty, który stwierdził, że mam zapalenie spojówek i jest to spowodowane noszeniem soczewek. Przepisał mi steryd do oka, zabronił noszenia soczewek. Jego diagnoza brzmiała bardzo wiarygodnie, dlatego uwierzyłam mu, bo przecież taki dobry specjalista nie może pomylić. Wróciłam do poradni okulistycznej po miesiącu i lekarz stwierdził, że wszystko jest już w porządku. Nie zgadzałam się z tą opinią, ponieważ z moimi oczami było coraz gorzej. Czułam ból, swędzenie, pieczenie i miałam wrażenie, że „coś mi siedzi o oku”. Doktor uznał, że mam po prostu suche oczy i przepisał sztuczne łzy. Miałam mieszane uczucia co do tej diagnozy, ale wróciłam z nadzieją , że te krople mi pomogą. Mijały kolejne tygodnie, a ja cierpiałam coraz bardziej. Zauważyłam , że moje oczy przestały normalnie funkcjonować. Z tego powodu zapisałam się do drugiego lekarza , który stwierdził, że wszystko jest w porządku, tylko mam lekką alergię. Przepiał sterydy. Z nadzieją, że nowe leki pomogą wróciłam do domu.
Stosowałam nowe krople zgodnie z zaleceniem, nic nie pomogło. Ból oka był już nie do wytrzymania. Nie mogłam nawet ich dotknąć, bo były czerwone i bardzo wrażliwe. Czułam swędzenie, ból i ogromny dyskomfort. Nie mogłam się malować i z makijażu zrezygnowałam całkowicie. Zapisałam się do kolejnego specjalisty. Pani doktor zrobiła ze mnie królika doświadczalnego i co miesiąc przepisywała nowe krople przeciwalergiczne i sterydowe i stwierdziła, że to alergia. Nie umiałam normalnie funkcjonować z tym bólem , który nasilał się wieczorem i rano. Z racji tego, że jestem alergiczką zgodziłam się z jej diagnozą, chociaż objawy kompletnie się nie zgadzały, bo mam tylko alergię sezonową, a pierwsze objawy zaczęły się w grudniu, czyli w czasie, kiedy nie ma intensywnego pylenia. Przez następne miesiące chodziłam do kolejnych lekarzy, którzy mówili, że nie wiedzą co mi jest. W międzyczasie zaczęłam się odczulać biorezonansem magnetycznym, ponieważ wydawało mi się, że to ostra postać alergicznego zapalenia spojówek. Widziałam coraz gorzej, było to takie wrażenie, jakbym widziała „przez szybę”, obraz był zamazany. Nie mogłam spojrzeć w górę, dół czy w bok, bo czułam ogromny ból. Łez nie miałam w ogóle, oczy były suche jak wiór.
Najgorzej było w nocy, gdy je zamykałam. Musiałam spać z wilgotnymi płatkami na powiekach, bo dyskomfort był tak silny, że nie mogłam normalnie zasypiać. Zamknęłam się w domu, wychodziłam jedynie na uczelnie. Czytałam w Internecie dużo informacji na temat choroby oczu i żadna z nich nie odpowiadała moim objawom. Aż do listopada 2015 roku. Wyczytałam wtedy o chorobie zwanej „Zapaleniem brzegów powiek” wywołanych przez nużeńca, czyli pasożyta znajdującego się w mieszkach włosowych. Zauważyłam, że na moich brzegach powiek znajdują się tak zwane „czopy, które można wycisnąć. W międzyczasie udałam się do kolejnego, ponoć wybitnego specjalisty. Powiedziałam mu jaką chorobę u siebie podejrzewam. Kompletnie zbagatelizował mój stan i przedstawił zupełnie inną diagnozę. Uwierzyłam kolejnemu lekarzowi i ucieszyłam się , kiedy stwierdził, że to na pewno nie jest nużeniec oczny, tylko powikłania po soczewkach. Odczułam dużą ulgę ponieważ wyczytałam, że nużyca jest bardzo ciężką chorobą do leczenia, nie ma w Polsce na to lekarstwa i pacjenci pozostają z tą chorobą sami ze sobą. Lekarz z najlepszej kliniki w Warszawie przepisał mi kolejne kropelki na chorobę zwaną „Olbrzymiobrodawkowe zapalenie spojówek”. Wróciłam do domu z wielką nadzieją, że to moje problemy się skończą po używaniu tych kropli. W międzyczasie zauważyłam czerwone blizny w spojówkach, które pogłębiały się z dnia na dzień. Trzy miesiące zapuszczałam te krople, ale niestety było coraz gorzej. W jednym z artykułów przeczytałam, że jeżeli żadne krople nie pomagają, objawy się nasilają to na 99 procent jest to nużeniec. Wiedziałam wtedy, że ostatni okulista się pomylił i to musi być nużyca oczna, ponieważ wszystkie objawy się zgadzały. Zauważyłam, że moje brzegi powiek są tłuste i występują na nich tzw „łuseczki”. Nużeniec, który bytuje w rzęsach powoduje zaburzenie filmu łzowego, dlatego miałam bardzo suche oczy. To był strzał w 10-tkę. Udało mi się znaleźć przyczynę mojego stanu po półtora roku. 3 marca 2015 roku podjęłam walkę z tą chorobą, która jest wyjątkowo paskudna do wyleczenia. Wykrycie tej choroby jest dopiero połową sukcesu, gorzej z jej wyleczeniem.
Leczenie rozpoczęłam od stosowania olejku z drzewa herbacianego. Nakładałam na patyczek i smarowałam rzęsy. Stosowałam ten specyfik przez 2 miesiące. Byłam w tym bardzo systematyczna, nie opuściłam ani jednego dnia smarowania się trzy razy dziennie . Nie było żadnej poprawy , silny ból i swędzenie oczu towarzyszyły mi każdego dnia. Szukałam kolejnego rozwiązania na własną rękę ponieważ wiedziałam, że lekarze w Polsce nie pomogą mi. Następnym specyfikiem , który zamówiłam była ukraińska maść z metronidazolem „Stop Demodex”. Po miesięcznym smarowaniu nie odczułam żadnej poprawy. W akcie desperacji zakupiłam lek z Invermektyną. Obie dawki , które przyjęłam również nie pomogły. Przez cały czas używałam chusteczek „Demoxoft”, które przynosiły ulgę na chwilę, ale nie zabiły pasożyta. Stosowałam również mieszanki ziołowe z piołunu, wrotyczu oraz tzw. „parówki”.
Po trzech miesiącach walki bez żadnego rezultatu trafiłam na stronę Nużeniec.com.pl i zamówiłam swój pierwszy krem XFML i nie zawiodłam się. W moim przypadku leczenie było bardzo długie, ale skuteczne. Ten krem trzeba stosować bardzo regularnie. Smarowałam się 4 razy dziennie, również o 3 i 4 w nocy przez parę miesięcy.
Krem jest szczypiący, dlatego trzeba go smarować bardzo precyzyjnie, czyli w miejsca wyrastających rzęs patyczkiem higienicznym, wycierając oczy po około 2 godzinach chusteczkami „Demoxoft” Na samym początku leczenia nie umiałam dokładnie tego robić, smarowałam się bardzo blisko oczu i zamykałam je. Produkt zmywał się, ale mimo to zauważyłam pierwsze świetne rezultaty. Miałam bardzo gęste rzęsy co dodatkowo utrudniało mi aplikację, dlatego obcięłam je, czego oczywiście nie polecam robić. Najczęściej smarowałam się w nocy i zaraz po przebudzeniu ponieważ wtedy objawy nasilały się. Po jakimś czasie udało mi się odpowiednio nakładać krem, odwijając górną i dolną powiekę. Objawy ustępowały i było coraz lepiej. Uważam, że to jedyny i skuteczny lek na nużeńca. Leczenie powinno być bardzo systematyczne, ale warto poświęcić na to swój czas ponieważ krem daje świetne rezultaty. Oczy mnie już nie bolą, normalnie funkcjonuję. Mam ogromny żal do lekarzy, że przez półtora roku nie potrafili mnie zdiagnozować i mi pomóc. Uważam, że tylko długie, regularne i przede wszystkim dokładne smarowanie rzęs może pomóc, aby zabić wszystkie osobniki nużeńca. Jestem ogromnie wdzięczna serwisowi Nużeniec.pl za pomoc i porady podczas terapii.